
W ubiegłym roku głośno było o zmianie w przepisach, która nakazywała ustawiać znaki w miejscach, w których kierowcy mogą spodziewać się fotoradaru. Problemem najpierw był jednak sam znak, którego przez wiele miesięcy nie można było stawiać z powodu braku rozporządzenia, później zaś samo ustawienie znaku, bo ten obowiązek spoczywał na właścicielu drogi.
Przekonała się o tym Rumia, gdzie na drogach gminnych fotoradar czuwał już nad bezpieczeństwem, ale nie można było go instalować przy drodze krajowej nr 6, zarządzanej przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad. Roman Świrski, Komendant Straży Miejskiej w Rumi prosił o znaki przy "szóstce" już półtora roku temu, ale doczekał się ich dopiero w połowie maja.
Od tego czasu są tam dwa półtorakilometrowe odcinki, będące częścią DK nr 6, na których można spodziewać się fotoradaru: ul. Grunwaldzka i ul Sobieskiego. Przenośne urządzenie nie stoi tam zawsze, ale dla kierowców lepiej będzie, jeśli zdejmą nogę z gazu.
Jak dotąd nie wszyscy stosują się do znaków, zatem urządzenie robi 50-100 zdjęć dziennie. Ale to i tak mniej niż spodziewał się komendant. - W tym roku w Rumi mieliśmy już 14 wypadków i trzy ofiary śmiertelne, więc bardzo zależy nam na łapaniu piratów drogowych - wyjaśnia. - Tylko potwierdza to niedawne pismo wojewody, w którym wyraził on zaniepokojenie z powodu stanu bezpieczeństwa na drogach. Niektórzy myślą, że straż miejska tylko cieszy się z dużej ilości zdjęć. Wcale tak nie jest. Bylibyśmy dużo bardziej szczęśliwi gdyby nie było ich w ogóle.
Przypomnijmy, że ze względu na gęstą zabudowę zarówno w Redzie, jak i w Rumi obowiązuje ograniczenie do 50 km/h. Dotyczy to także DK nr 6, mimo iż w Wejherowie na tej drodze próg prędkości zwiększano do 70 km.h.
Opinie